JORDANIA

Moja relacja z podróży po Jordanii

 

Granica Izrael – Jordania w Eilat

Po 6 dniowej podróży po Izraelu, kraju w który żył Jezus, postanowiłem zawitać do sąsiedniej Jordanii. Szczególnie chciałem odwiedzić 2 miejsca: Petrę, która widnieje na liście 10 Cudów Świata, oraz przepiękną pustynię Wadi Rum. Po nocy spędzonej na plaży w Eilat, z samego rana postanowiłem przekroczyć granicę z Izraelem. W nocy nie dało rady, gdyż przejście jest wtedy zamknięte i dopiero rano od godziny około 5-6 ponownie otwierają. Poinformowali mnie o tym izraelscy żołnierze stacjonujący przy granicy z Jordanią. Zatem z samego rana wyruszyłem spacerkiem. Marsz szybkim tempem trwał około 45 minut. Szedłem wzdłuż granicy usianej zasiekami. W końcu doszedłem do przejścia granicznego. 5 osób czekało już w kolejce. Szybkie sprawdzenie dokumentów, opłata za wizę (chyba około 100zł, ale nie jestem już pewien).

Tuż za granicą czekali na mnie taksówkarze. Spotkała mnie z ich strony niemiła niespodzianka. Taksówkarze mieli przywódcę, który jako jedyny mówił po angielsku. Nie dajcie się zwieść, że taksówka grupowa każdego klienta kosztuje tyle samo, co indywidualna. Ekipa widziała, że jestem sam. Chciałem poczekać na innych ludzi, by podzielić koszty. Szef poinformował mnie, że dla mnie bez różnicy, bo tak czy siak zapłacę tyle samo. A droga do Wadi Rum to około godziny-półtorej jazdy taksówką. Lekko zirytowany poprosiłem o podwózkę do najbliższego miasta. Stamtąd niskim kosztem chciałem pojechać autobusem do Wadi Rum. Po 15 minutach dotarłem. Kierowca busa swoją odpowiedzią na pytanie:

-Kiedy ruszamy?

przelał szalę goryczy. Powiedział, że dopiero wtedy jak ZBIERZE SIĘ GRUPA :) Czyli może nawet za parę godzin:) Zrezygnowany usiadłem i postanowiłem czekać. Miałem nadzieję, że ekipa znajdzie się szybciej. Choć jak rozejrzałem się wokół, to nigdzie nie widziałem obcokrajowców. Poczułem się trochę nieswojo. Wtem nagle pojawiła się grupa dziewczyn, z którymi wynegocjowałem dobrą cenę i koszt podzieliliśmy na wszystkich. Jednak da się!!!

 

Podsumowując: Czekajcie na granicy na kogoś z kim moglibyście razem podróżować taksówką.

Pustynia Wadi Rum w Jordanii

Kraj, podobnie jak południowa część Izraela jest bardzo pustynny. Nie byłem na północy, więc ciężko mi się wypowiedzieć, jak tam wygląda krajobraz. Kontynuując opowieść, wraz z dziewczynami dojechałem aż do Pustyni Wadi Rum. Po drodze, opowiedziały mi, że przyjechały na 2 tygodnie zwiedzać Jordanię. Gdy dotarliśmy na miejscu, rozdzieliliśmy się. Wciąż lekko podirytowany początkiem wyprawy, postanowiłem rozejrzeć się i dowiedzieć co i jak.  Przed budynkiem, z którego zaczynało się wycieczkę, znowu czekało kilkunastu taksówkarzy. Nie bardzo miałem ochotę z nimi negocjować ceny. Mnie został przydzielony jeden z opiekunów, który pokazał mi cennik. MOIM GŁÓWNYM BŁĘDEM BYŁO ZAŁOŻENIE, ŻE W JORDANII PODOBNIE JAK W IZRAELU, CENY SĄ STAŁE I NIENEGOCJOWALNE. Izrael to kraj cywilizowany, bardziej europejski. Natomiast w Jordanii jest jak w Egipcie. CENY TRZEBA NEGOCJOWAĆ!!!  Trzeba być cały czas czujnym. Izrael uśpił tę czujność:) Niestety nie zapytałem wcześniej dziewczyn, ile kosztowała je wycieczka. Kilkugodzinna wycieczka objazdowa samochodem terenowym, kosztował mnie w końcu 85 Dinarów (ponad 400zł). Powinienem negocjować. Nie zrobiłem tego. Mam nauczkę. Ale teraz pokładam nadzieję w tym, że ktoś to przeczyta i nie popełni moich błędów. Podczas objazdówki, spotkałem ponownie tę samą grupę dziewczyn. Okazało się, że one zapłaciły jedynie 35 Dinarów, za jeszcze bardziej rozbudowaną wersję wycieczki. Prawie cały czas jeździliśmy obok siebie. Widzieliśmy te same miejsca. Z tym, że one zapłaciły 3 razy mniej i były w grupie. A ja miałem wycieczkę indywidualną. Znowu dałem się zwieść Jordańczykom, którzy powiedzieli, że jest mało ludzi i nie wiadomo, ile będę czekał na kogoś z kim mógłbym podzielić koszty podróży. Niepotrzebnie zgodziłem się, gdyż jak ruszyliśmy, przyjechała taksówka z turystami:)

 

Podsumowanie nr 2: Negocjować ceny i nie bać się czekać na innych turystów:)

 

Najpierw podjechaliśmy z moim opiekunem do lokalnego domostwa. Tam poznałem osobę, która miała pokazać mi Pustynię. Niestety Pan nie mówił po angielsku. A wiem, że wielu z tych, którzy oprowadzali turystów, znali język angielski. Zatem też proście o anglojęzycznego przewodnika. Zapłaciłem za wycieczkę i ruszyliśmy dalej. Najpierw miałem wspiąć się na małe wzniesienie i nabrać sobie wody do butelek. Tak, dostałem 2 butelki 1,5l i miałem nalać sobie wody ze źródła. Zrobiłem to, cyknąłem parę fotek i wróciłem na dół. Ruszyliśmy ponownie w trasę I dopiero od tego momentu zaczęła się prawdziwa pustynia. Coś wspaniałego. Olbrzymie przestrzenie i ogromne skały. Właśnie ten element nadawał uroku temu miejscu. Nie było to puste miejsce jak Sahara. Czerwonawy kolor sprawiał, że Wadi Rum wyglądała jak planeta Mars. Weszliśmy na jedno ze wzgórz, skąd rozpościerał się przepiękny widok. Potem pojechaliśmy dalej i miałem okazję zobaczyć np:

 

  • Napisy i obrazy starożytnych nebateńczyków na olbrzymiej skale
  • Piaskowe wzgórze, po którym można by było zjechać na snowboardzie (wyglądało jak jedna z wydm na Saharze)
  • Canyon, a wewnątrz starożytne napisy na skałach.
  • Namiot beduiński, w którym spożyliśmy herbatkę i chwilę odpoczęliśmy od słońca

Nie było jakoś nadzwyczajnie gorąco. Jadąc samochodem, owiewał nas wiatr i było całkiem przyjemnie. 15-20 minut na każdą z atrakcji i kontynuowanie drogi. Polecam wycieczkę każdemu. Sama objazdówka trwała około 4-5h, po czym zajechaliśmy do miejsca, gdzie miałem spędzić noc. Okazało się, że nikogo tam jeszcze nie było. Przewodnik obiecał, że za godzinę ktoś przyjedzie. Nie bardzo widziało mi się pozostanie samemu na środku pustyni. W końcu jednak do tego doszło. Zostałem. Przewodnik pożegnał się i wrócił do domu. Spędziłem samemu około 2h na pustyni. Na szczęście, co 5-10 minut przejeżdżał w pobliżu samochód z turystami, zatem w razie czego można było się do kogoś zwrócić o pomoc. Miałem tylko 3l wody…daleko bym z tym nie zaszedł na piechotę:) W międzyczasie pospacerowałem po okolicy, wspiąłem się na lekkie wzgórze i porobiłem trochę zdjęć.

 

Wydaje się, że przestrzenie między skałami nie są ogromne. Miałem jednak okazję przejść się, czekając na człowieka obsługującego kemping. Szedłem około 40 minut i miałem wrażenie jakbym w ogóle nie zbliżył się do miejsca docelowego. Można tak iść, iść i nie dojść. Złudna jest pustynia:)

 

W końcu po około 2h przyjechał Jordańczyk. Uśmiechnięty, pozdrowił mnie. Zaczął przygotowywać namioty dla mnie i jednej pary z Holandii, która miała przed zmierzchem dojechać. Potem zaczął gotować. Czekała nas uroczysta kolacja nocą. W końcu towarzysze przyjechali do obozowiska. Poznaliśmy się. Było to starsze małżeństwo na emeryturze. Zjedliśmy kolację. Zapaliliśmy shishę (miałem okazję uczyć towarzyszy zaciągania się za pomocą fajki wodnej), porozmawialiśmy, pośpiewaliśmy arabskie hity i poszliśmy spać. Oni do namiotu, a ja pod gołym niebem. I właśnie te chwile zapamiętam do końca życia. Tylu gwiazd nie wdziałem nigdy i nigdzie. Ze względu na położenie bliżej równika (bliżej  gwiazd), totalną ciemność w nocy, miałem okazję oglądać wspaniałe, rozświetlone niebo. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tyle jest gwiazd na niebie. Tam to wszystko było widać jak na dłoni. Napawałem się tym widokiem. W końcu zasnąłem. Rano śniadanko i w drogę powrotną. Małżeństwo wracało już do domu. Kończyli urlop. Wcześniej byli w Petrze, do której tego dnia wybierałem się. Opowiedzieli mi co nieco. Podjechaliśmy do miejsca startu, pożegnaliśmy się i każdy ruszył  swoją stronę.

Starożytna Petra

Ja wsiadłem do autokaru jadącego do Petry. Spotkałem tam dziewczyny, z którymi zapoznałem się dzień wcześniej. Ich następnym celem nie było jednak starożytne miasto, a stolica Jordanii – Ammann. Zatem przesiadły się na przystanku autobusowym w nowej części miasta Petra. Natomiast poznałem nową ekipę. Ludzi z całego świata. I to jest właśnie esencja podróżowania, że mamy okazje poznawać takich samych zapaleńców, jak my, którzy uwielbiają podróżować i poznawać nowe kultury. Po zakwaterowaniu od razu pojechaliśmy busikiem do starożytnej części miasta Petry. Nie zostało mi zbyt wiele czasu, gdyż 6 godzin później zamykano bramy. Bilety wstępu dawały możliwość zwiedzania Petry nawet przez 2-3 dni w tej samej cenie. Kiedy spotykałem osoby, mówiące iż 3 dni zwiedzały miasto i nadal całego nie zwiedziły, zastanawiałem się jak malutką cząstkę tego świata zobaczę Ja. I już odpowiadam. Zobaczyłem praktycznie wszystko, co było do zobaczenia. Oczywiście można było do wielu budowli wejść, na to jednak nie miałem czasu i ochoty. Więc większość oglądałem z zewnątrz. I myślę, że dużo mnie nie ominęło, gdyż otwarte dla ludzi były tylko małe groty i budowle. Skarbiec był niedostępny dla ludzi.

 

Na wejściu dostajemy mapkę wraz z fotografiami odwiedzanych zabytków. Szedłem szybkim tempem. I udało mi się zaliczyć nawet mało uczęszczane boczne szlaki. Petra robi wrażenie. Do tego jak wyobrazimy sobie, iż podobno tylko około 25% budowli zostało do tej pory odkryte, a reszta jest nam nadal nie znana, wywrze to na nas jeszcze większe wrażenie. Najpierw idziemy wąską ścieżką – kanionem i dochodzimy po około 20 minutach do Skarbca – największej atrakcji Petry. Potem kanion rozrzerza się i wychodzimy na otwartą przestrzeń. Można iść łatwą trasą dołem lub wejść na górę i mieć piękny widok – panoramę na całą Petrę. Skorzystałem z okazji. Nie jest to zbytnio uczęszczana trasa. Niektóre osoby wjeżdżały na wielbłądach z przewodnikiem. Można było wynająć sobie przewodnika. Dotarłem na górę. Mały Jordańczyk zrobił mi kilka fotek. Przy okazji zaproponował zakupy u niego w sklepie. Zacząłem schodzić na dół. Na trasie czekało na mnie kilka ciekawych miejsc. Dzięki temu, że poszedłem innym szlakiem, w drodze powrotnej mogłem podziwiać nowe atrakcje. Tak to bym musiał je powtórnie oglądać.

 

Następnie należało wspiąć się na górę, gdzie znajdowała się kolejna świątynia. Jeszcze wyżej umiejscowionych było kilka punktów widokowych, prześcigających się w nazwach ” Best view ever” „Best view of the end of the world” ” Better than best view of the end of the world”. Miałem okazję zobaczyć wszystkie i sfotografować. Dużych różnic nie było. Widok na pustynię arabską. Zszedłem z powrotem na dół. Muzeum było zamknięte. Miałem już kierować się główną ścieżką z powrotem i oglądać miejsca, które mnie wcześniej ominęły, kiedy ujrzałem wąską ścieżką prowadzącą w nieznane miejsce. Ścieżka miała intrygującą nazwę „Snake path”.  Zdecydowałem się nią podążać. Rzuciło mi się w oczy, że nie było żadnych turystów, tylko sami lokalesi. Zacząłem czuć się trochę nieswojo. W pewnym momencie na skałach ujrzałem całe rodziny, które zamieszkiwały w grotach. Zapytałem dzieciaki, dokąd prowadzi ta ścieżka. Powiedziały tylko „snake” i kazały iść za sobą. Podziękowałem. Nie chciałem ich angażować, bo wiedziałem, że będą oczekiwać bakszyszu. Jeden chłopiec nie posłuchał się i mnie poprowadził. W końcu ujrzałem głowę węża. Młodzieniec popstrykał sobie ze mną parę fotek, po czym wręczyłem mu bakszysz. Kilka dolarów, które wziął do rąk i zapytał co to jest. Rzucił mi pod nogi. Pogardzil. Chcial 100 dolarów:P Podniosłem pieniądze i zacząłem wracać do głównej drogi. Trasę umilał mi krzyk młodzieńca, że Allah mnie ukaże:) Z mojej strony brak komentarza:)

 

Doszedłem do głównej trasy. Miałem jeszcze około godziny czasu do zamknięcia wejścia. Dziwił mnie jednak fakt, że wciąż przychodziły nowe osoby. Choć było ich coraz mniej. Może gdzieś nocowały? Podobno odbywały się toury także nocą z pochodniami. Zobaczyłem kolejne starożytne budowle, w tym naprawdę imponujące wielkością dochodzącą do kilkudziesięciu metrów w pionie i kilkuset w szerokości. W końcu doszedłem do rozwidlenia, o którym wcześniej wspominałem. Od tego momentu zaczęła się powtórka z rozrywki. Wyszedłem z Petry. Byłem trochę zmęczony, ale i wniebowzięty, że miałem okazję ujrzeć takie cuda. Proszę sobie wyobrazić, że miasto powstało tysiące lat temu…w skałach. W czasach, gdy ludność miała tylko prymitywne narzędzia. Można się tylko zastanawiać, czy nie było w tym pomocy ze świata zewnętrznego:P

 

Warto z pewnością wybrać się do Petry. Jeżeli ktoś ma dobre tempo to powinien w ciągu 1 dnia zwiedzić całość. I jest  to tymbardziej realne, im wcześniej wyjdziemy z domu. Ja zacząłem około godziny 12. Wejście otwierają o 9 lub 10.. Kolorystyka, wielkość, proporcje – to wszystko wywiera ogromne wrażenie.

 

Wieczorem w pobliskim hostelu (mam chyba nawet ulotkę), czekała na nas kolacja w formie bufetu szwedzkiego. Wieczór spędziłem z nowo-poznanymi ludźmi z wielu rejonów świata. Było to osoby młodsze ode mnie, które widziały już prawie połowę kuli ziemksiej. To tylko motywuje do organizowania kolejnych podróży:)

 

Z rana ruszyłem busem z powrotem do Aqaby, mieszczącej się przy granicy z Izraelem. Dojechałem do samego dworca centralnego w mieście. Myślałem, że uda mi się dojść piechotą do granicy w Eilat. Jak wcześniej wspominałęm, miałem dość jordańskich taksówkarzy, szczególnie tych stancjonujących przy granicy. Miałem około 4 godzin, by zdążyć przekroczyć granicę. Zacząłem więc kierować się w stronę granicy. Po 40 minutach podjechał taksówkarz, który uświadomił mnie, iż do granicy jest jeszcze 7-8 km, a poza tym jest to teren wojskowy, ogrodzony i nie można się tam swobodnie poruszać – dojazd tylko pojazdem zmechanizowanym. Utargowałem dobrą cenę (nauczony doświadczeniem) i ruszyłem. Rzeczywiście było jak mówił. Taksówkarz jednak nie odpuścił. Na granicy poprosił o 2 dinary więcej, Odmówiłem z uśmiechem:P Po drodze opowiedział mi, że ma wiele potomków. Chyba około 8-10. Ciekawe, bo u nas raczej nie byłoby stać taksówkarza na utrzymanie tak licznej rodziny:) Ale to są inne realia.

 

Przekroczyłem granicę. Byłem z powrotem w Eilat. Tam również złapałem taksówkę i wydałem ostatnie izraelskie pieniądze na dojazd do granicy. Byłem znacznie przed czasem. Miałem około 2h wolnego. Przekroczyłem granicę z Egiptem. Na granicy spotkałem 1 osobę. To już postęp, gdyż 8 dni wczesniej nie było nikogo:) Gość byl zapalonym nurkiem i jechał do Dahabu na wakacje. Uzgodniliśmy, że bierzemy taksówkę i jedziemy razem. Tak też zrobiliśmy.

Aqaba

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

 

Petra cz.1

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

 

Petra cz.2

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

 

Petra cz.3

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

 

Pustynia Wadi Rum cz.1

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

 

Pustynia Wadi Rum cz.2

Bliski Wschód - Jordania - przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne

 

 

Bliski Wschód – Jordania – przewodnik-zdjęcia-atrakcje turystyczne