- Podstawowe informacje
- Betlejem
- Eilat
- Ein Gedi
- Góra Kuszenia
- Góra Oliwna
- Góra Tabor
- Hajfa
- Jerozolima: Nowe miasto
- Jerozolima: Stare miasto
- Jerycho
- Jerycho – Sykomora Zacheusza
- Jezioro Galilejskie
- Kafarnaum
Izrael w 6 dni – moje wrażenia z pobyt w Izraelu
Izrael w 6 dni
Na początku Września 2013 roku wyruszyłem w kilkudniową podróż do Izraela i Jordanii. Stacjonowałem w tamtym czasie w Dahabie (Egipt), gdzie pracowałem jako instruktor windsurfingu i kitesurfingu. Niestety, ze względu na zamieszki, jakie miały w tamtym czasie miejsce, Egipt całkowicie opustoszał. Nie było dla kogo pracować. Pierwotnie miałem zostać do Listopada. Plany jednak zmieniły się diametralnie i postanowiłem, że zanim wrócę do domu, koniecznie muszę zwiedzić sąsiednie 2 słynne kraje. Izrael zwiedzałem samotnie przez 6 dni. Kolejne 2 dni spędziłem w Jordanii, odwiedzając wpierw niezapomnianą pustynie Wadi Rum, a potem słynną Petrę, wpisaną na listę cudów świata.
Rok wcześniej, gdy przebywałem w Egipcie, nie zdecydowałem się wyjechać do Izraela, ze względu na obawy iż zostanę eksmitowany z powodu nieważnej wizy. Ważność wizy trwa 4 tygodnie. Po utracie ważności, mamy jeszcze około 2 tygodni na wylot z kraju, bez jakiejkolwiek kary. Potem niestety musimy liczyć się z tym, iż zapłacimy karę w wysokości ok. 160 funtów egipskich, czyli około 70-80zł. Będziemy mieć również problem z lotem powrotnym, w przypadku lotu charterowego. Nie puszczą nas na granicy. Lepiej od razu zaopatrzeć się w bilet rejsowy do Frankfurtu w Niemczech i stamtąd charterem do Polski. Wiem co mówię, ponieważ w 2012 roku straciłem bilet i musiałem koczować 48h na lotnisku, czekając na lot rejsowy, który zakupiła w Polsce moja rodzina.
Wracając do tematu. Pojechałem do Taby. Autobusem z Dahabu około 2-2,5h drogi. Byłem jedyną osobą przekraczającą tam granicę. Egipcjanie pytali mnie, czemu ja jeszcze nie w swoim kraju. Na granicy Izraelskiej trzeba przygotować się na dokładną kontrolę naszego bagażu.
Wcześniej planowałem kupić wycieczkę za około 700zł. Dwudniowa wycieczka: Izrael + Petra w Jordanii. Nie udało się zebrać nawet 1 pełnego autokaru na całym Synaju. Współpracowały ze sobę wszystkie lokalne biura podróży i zebrano tylko połowę osób. Odwołano wyjazd. Na moje szczęście. Chciałem bezpieczniej przekroczyć granicę- z całą grupą. W razie problemów ktoś mógłby mi pomóc. Po 2 dniach chciałem zostać w Izraelu i dalej zwiedzać. I dobrze, że się stało jak się stało. Zaoszczędziłem pieniądze, które później mogłem w znacznie bardziej efektywny sposób wydać. Również obawy okazały się niepotrzebne. Wszystko przebiegło bez problemów. Około 40 minut spędzonych na granicy, w celu kontroli, uiszczenia opłaty za nieważną wizę egipską oraz dokonania zakupu wizy izraelskiej w cenie około 30 dolarów.
Eilat
Przekroczyłem granicę i znalazłem się w Eilat. Do kurortu było jeszcze 10km. Ze względu na chęć zaoszczędzenia pieniędzy, nie skorzystałem z taxówki i bardzo dobrze. Piechotą zdrowiej, a przy okazji zobaczyłem ciekawe miejsca:) Nie ominął mnie dzięki temu najbardziej znany spot wind/kite w Izraelu, który znajduje się właśnie w Eilat.
Po około 3h marszu, dotarłem do centrum miasta. Eilat to jedyny kurort izraelski nad Morzem Czerwonym. Plaża ma około 1-2 km długości. Nie jest zbyt szeroka. Tuż przy plaży znajduje się kilka hoteli. W samym Eilat znajduje się sporo znanych marek hoteli, w których można zamieszkać. Niekoniecznie przy plaży. Znajduje się tam nawet małe lotnisko.
Pozwiedzałem trochę miasto i pod wieczór skierowałem się na Dworzec Centralny Znajduje się on około 500 m od wybrzeża. Uciekł mi dosłownie sprzed nosa, autobus do Tel Avivu – stolicy Izraela. Musiałem poczekać około 2h na kolejny, ostatni już tamtego dnia. Następny był dopiero nad ranem. Udało się – około 22.00 wsiadłem.
Tel Aviv
Podróż trwała 4h. Dotarłem około 2:00 w nocy. Byłem zmęczony i chciałem jak najszybciej dostać się do centrum miasta albo w okolice plaży. Taksówkarze powiedzieli, że o tej porze nic nie jeździ. Zaproponowali niezbyt tanią podwózkę:P Dobrze, że nie skorzystałem. Okazało się, że o tej porze nie jeździły żadne miejskie busy – regularne linie. Jeździły natomiast busy prywatne i za parę groszy dotarłem w okolice plaży:) Cóż robić o tej porze? Środek nocy, drogie noclegi w stolicy. Postanowiłem przejść się wzdłuż plaży i znaleźć przyjemne miejsce, gdzie mógłbym chwilę pospać. Znalazłem takowe. Położyłem się. Nie wziąłem jednak pod uwagę faktu, że noce w Izraelu nie będą tak gorące jak w Egipcie. Tam już pojawiły się chmury, a bardziej wilgotny klimat sprawiał, że nocą temperatura spadała do około 20 stopni. Nie miałem czym się przykryć. Koło 5:00 trochę przymarzałem. Jednak atmosferę podgrzewała pewna para, która postanowiła uprawiać sex wśród składowiska leżaków na plaży. Około 40 m ode mnie:) Więcej nie opowiadam:P Zachowam szczegóły dla siebie:)
Kiedy już wzeszło słońce, a mój organizm trochę wyziębł, postanowiłem przejść się i pozwiedzać okolicę:) Moim oczom ukazała się wspaniała promenada, a tuż obok piękna, piaszczysta plaża. Super widoki. No i pełno zieleni – całkowite przeciwieństwo Egiptu. Doszedłem na sam koniec Tel Avivu, gdzie w oddali widać było już kolejne wielkie miasto. Po drodze, zjadłem śniadanie w lokalnej knajpie. Zamówiłem bardzo ciekawe ichniejsze danie, zjadłem i postanowiłem wracać do centrum.
W pewnym momencie, moim oczom ukazał się widok surferów na wodzie. Muszę przyznać, iż mają tam super warunki do surfowania. Bardzo regularne, 2-3m fale. Podobno na plaży w Tel Avivie rok rocznie traci życie sporo kąpiących się. Ponoć w wodzie są silne prądy. Z godziny na godzinę surferów przybywało. Wyglądało to tak, jakby surfowali wszyscy. Starsi i młodsi. Wspaniały widok. Znalazłem miejsce, gdzie chwilę odpocząłem, wziąłem prysznic na plaży – ogólnodostępny. Przekąpałem się chwilkę w morzu. Woda była bardzo ciepła. Porównywalna z Egiptem i Morzem Czerwonym. Wysuszyłem się, spakowałem i w drogę.
Zawitałem do lokalnego centrum informacyjnego. Dowiedziałem się, o ciekawych miejscach do zwiedzania w stolicy oraz o najważniejszych wydarzeniach najbliższych dni. Bardzo miła Pani, poinformowała mnie, że w najbliższych dniach Izrael będzie świętował Nowy Rok. Tak – tam kiedy indziej jest Sylwester:P Dodała, że to ostatni dzwonek, by pojechać gdzieś dalej, gdyż następnego dnia wszystko już będzie pozamykane.
Pochodziłem sobie jeszcze trochę po mieście, bardziej już w jego wewnętrznych częściach. Było bardzo miło, przyjemnie. Doszedłem w końcu do Dworca Centralnego, tym razem kolejowego. Chciałem jeszcze zobaczyć Hajfę, zanim pojadę dalej do Jerozolimy. Niestety, najbliższy pociąg odjeżdżał zbyt późno. Nie zdążyłbym nic zobaczyć, gdyż o 18-19 odjeżdżał pociąg powrotny. Biegiem skierowałem się na sąsiedni dworzec autobusowy i tam udało mi się złapać busa. I suma sumarum wyszedłem na tym gorzej, gdyż trafiłem na wyjątkowe korki, spowodowane albo przez wypadek albo przez tłum wracający z pracy by świętować. Już nie pamiętam dokładnie. Wiem, że przyjechałem później niż pociag, który wyruszył 50 minut po nas.
Hajfa
Miałem więc tylko 2 godziny czasu na miejscu, by zaprzyjaźnić się z tym nadmorskim kurortem. Przeszedłem się promenadą wzduż morza. Tam podobnie jak w Tel Avivie spotkałem wielu surferów, super fale i kilka otwartych siłowni na plaży – ten trend dopiero pojawia się u nas w Polsce. Ludzi dbają tam o zdrowie fizyczne. Przecież w Izraelu wszyscy bez wyjątku muszą odbyć służbę wojskową. Nawet kobiety. Na centrum miasta, nie starczyło już czasu. Musiałem wracać, by nie utknąć w Hajfie na dobre:) Podsumowując, kurort jak kurort – niczym się nie wyróżniał. Widziałem tam jeden duży piętrowy hotel oraz sporo ludzi na plaży.
Wróciłem z powrotem do Tel Avivu. Tym razem pociągiem. Wysiadłem trochę wcześniej niż trzeba, przez co miałem parę kilometrów do przejścia z powrotem na przystanek autokarowy. Ale wszystko ma swój sens. Zobaczyłem nowe miejsca w mieście. Ciekawostką była dzielnica biednych, gdzie były setki namiotów, a obok wieżowiec. To pokazuje, że również w stolicy Izraela są spore różnice społeczne.
Doszedłem w końcu na dworzec autokarowy, gdzie akurat czekał na odjazd autobus do Jerozolimy. Wsiadłem i ruszyłem w dalszą podróż. Około 1,5 h drogi i byłem na miejscu. Okazało się jednak, że przystanek, na którym wysiadałem, znajdował się na obrzeżach miasta. Zatrzymałem taksówkarza, który zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, kazał wsiąść, gdyż nie mógł stawać na przystanku dla autobusów. Wsiadłem, ale ostrzegłem, że nie mam pieniędzy. Chciałem tylko dowiedzieć się, w którym kierunku iść. Kierowca nie był zbyt skory, by udzielić odpowiedzi. Wypuścić też mnie nie chciał. Bardzo mi to przypominało sytuację z Sharm el sheikh, gdzie taksówkarz również nie chciał się zatrzymać i otworzyć drzwi. Wcale nie było mi wtedy do śmiechu. 2 minuty jazdy i taksi w końcu zatrzymało się. Kierowca wskazał na mury Starego miasta i życzył miłego pobytu. Jakież było wtedy moje zdziwienie. Okazało się, że taksówkarz chciał mnie od razu zawieźć do miejsca docelowego. Gorąco podziękowałem i pożegnałem się.
W tym miejscu, chciałem nadmienić, iż zanim wyruszyłem w podróż do Izraela, skonsultowałem się z polską rezydentką w Egipcie. Często pracowała jako przewodnik po Izraelu i Jordanii. Przekazała mi cenne informacje i pożyczyła przewodniki. Skierowała mnie do hostelu położonego w pobliżu jednej z głównych bram. Po paru chwilach poszukiwań, udało mi się znaleźć lokal. I było tak jak opowiadała rezydentka. Miła obsługa, dobra cena, czysto schludnie. Hostel oferował zakwaterowanie w pokojach lub tańszą opcję noclegu na dachu budynku.
Jerozolima
Następnego dnia, z samego rana, postanowiłem pozwiedzać trochę Stare Miasto. Jednocześnie chciałem odwiedzić lokalne biuro podróży, w którym mógłbym dowiedzieć się kilku cennych informacji. Do biura dotarłem. Dowiedziałem się tam jednak, że spóźniłem się na wycieczkę z przewodnikiem po Starym mieście. Następna wycieczka odbywała się po południu i pokazywała trochę inne miejsca.
Betlejem – Palestyna
Do miejsca narodzenia Pana Jezusa wyruszyłem wieczorem. Dojazd trwa około 30 minut busem. Autobus przekracza granicę z Palestyną. Od dworca autobusowego należy przejść piechotą około 10 minut przez nową część miasta Betlejem. Jest to na tyle nowoczesne miasto, że znajduje się tam znana wszystkim restauracja KFC Sam kościół nie robi z zewnątrz wrażenia. Ciekawe jest samo wejście, bowiem wchodzimy przez otwór w skale. Środek kościoła jest dosyć ubogi. Z prawej strony stoi kolejka do bocznego ołtarza i wejścia do malutkiej groty, znajdującej się poniżej – miejsca narodzin Jezusa. Schodzimy krótkimi schodkami. Nie pamiętam już dlaczego, ale udało mi się wejść od strony głównego ołtarza. Ksiądz wpuszczał niektóre osoby od strony wyjścia. Udało mi się właśnie tamtędy dostać. Każdy miał dosłownie kilka chwil, by móc napawać się miejscem świętym. Ludzie wchodzili, klękali, całowali i wychodzili. Niektórzy płakali z emocji. Nie miałem zbyt dużo czasu na pozostanie w Betlejem. Musiałem zdążyć na ostatni lub jeden z ostatnich autobusów powrotnych. Pamiętam jeszcze, że kawałeczek dalej od kościoła Narodzenia Jezusa Chrystusa, znajdował się jeszcze inny kościół, przeznaczony do zwiedzania. Lecz tego dnia był zamknięty.
Ein Gedi
Ein Gedi – mała miejscowość położona tuż nad Morzem Martwym. Najbardziej znane kąpielisko. W pobliżu znajduj się Kibuc. Dojechać można bezpośrednio z Jerozolimy. Ja wcześniej pojechałem dalej, aż do Masady (Mosad). Miejsce, gdzie dawno dawno temu zginęło wiele rodzin izraelskich. Z filmu prezentującego Masadę, który miałem okazję obejrzeć tuż przed wjazdem na górę, wynikało iż przez lata miejsce to uchodziło za niemożliwe do zdobycia. Aż do czasu najazdu przez Rzymian. Masada to olbrzymia i prawdopodobnie najwyższa góra położona nad Morzem Martwym. Można na nią wspinać się w okresie letnim tylko z rana do godziny 10 lub 12. Potem władze twierdzą, że jest za gorąco na wspinaczkę. Cóż, nad Morzem Martwym, które jest najniżej położonym punktem na Ziemi (prawie 0,5 km poniżej poziomu Morza), we Wrześniu, temperatura dochodziła do 40 stopni w cieniu. Proszę do tego dodać brak wiatru oraz wysoką wilgotność powietrza…..jest jak w piekle:P A w okresie Czerwiec – Sierpień??? Lepiej sobie tego nie wyobrażać:) A tak na serio nie było wcale źle. Wejść nie dało rady – musiałem zapłacić około 70 zł za wjazd kolejką na górę. Natomiast nie mogłem sobie odmówić zejścia i podziwiania tych cudowynych widoków. A widoki proszę Państwa są niezapomniane. Na mnie zawsze wywiera wrażenie miejsce, gdzie tuż nad morzem, wyrastają góry. I tak jest właśnie w Masadzie, czy egipskim Dahabie na Półwyspie Synaj. Na górze prócz widoków, czekają na nas pozostałości – ruiny sprzed setek lat. Mosad – izraelskie służby wojskowe, zawdzięczają swoją nazwę własnie Masadzie. Podobno właśnie tam na górze, nowi żołnierze składają przysięgę, że „Masada nigdy więcej nie upadnie”.
Od zawsze byłem ciekaw Morza Martwego. Już w podstawówce kolega opowiadał, że można leżeć w wodzie i czytać ksiażkę. I rzeczywiście tak było. Nawet mogłem chodzić po wodzie w pionie, będąc zanużonym do wysokości klatki piersiowej. Ale uwaga. Lokalesi mówili, iż wiele osób bagatelizuje niebezpieczeństwo. Otóż podobno osoby, które nie potrafią pływać wpław, utopią się w Morzu Martwym. Nie wiem, nie sprawdzałem, umiem pływać. Coś w tym może jednak być. Więc nazwa „Martwe” może nawiązywać nie tylko do faktu, iż żaden organizm nie przeżyje w takich warunkach, ale również do osób, które w nim utonęły. Jeszcze jedna myśl nasunęła mi się w trakcie. Może Jezus Chrystus chodził po Morzu Martwym, a nie Jeziorze Galilejskim? I wcale to nie był cud? Pozostawiam pytanie otwartym. Miałem okazję kąpać się w Jeziorze Galilejskim i muszę przyznać, że w przeciwieństwie do Morza Martwego, tam chodzenie po wodzie byłoby niebywałym cudem.
Uwaga. Każda, nawet najdrobniejsza rana, niewidoczna dla Was (szczególnie w miejscach intymnych) będzie piekła w Morzu Martwym, a także po wyjściu z niego. Na miejscu są prysznice. Można się wykąpać. Jest również wiele leżaków. Sam brzeg jest kamienisty. Klapki są bardzo przydatne. Woda przypomina gęstą maź – jest mocno oleista. Z Ein Gedi pojechałem autobusem do Eilat, gdzie spędziłem noc, po której z samego rana przekroczyłem granicę z Jordanią i udałem się w dalszą podróż.
Góra Kuszenia – w Palestynie
Pojechałem busikiem z filipińską rodziną, która udawała się do Ein Gedi. Kierowca wpierw odwiózł ich, a potem mnie. Wjechaliśmy na terytorium Palestyny, do najstarszego na świecie miasta – Jerycha. Po starożytnym mieście prawie nic nie zostało. Odwiedziłem wykopaliska, ale tak naprawdę, to zbyt wiele do oglądania nie ma. Zboczyłem trochę z drogi, by coś zobaczyć i nie wiem, czy ktoś specjalnie, czy całkiem przypadkiem, ale nagle za wzniesienia ruszyły na mnie 3 krwiożercze psy. Chyba to był mój rekord w biegu na 100m. Omal nie zabiłem się, zbiegając z góry. Obawiałem się o rzeczy, które w trakcie sprintu mogłyby wypaść z kieszeni. Na szczęście psiaki przestały mnie gonić po około 100 metrach….taka była chyba kara za złamanie regulaminu – nieprzestrzegania prośby o niezbaczanie z trasy:)
W pobliżu miasta Jerycho, położona jest góra Kuszenia, na której według Biblii Szatan kusił Jezusa, będącego wtedy w trakcie 40 dniowej pielgrzymki. Wspinaczka trwa około 25 minut. Polecam zabrać ze sobą wodę – wszędzie, gdzie będziecie się wspinać. W okresie letnim (a byłem dopiero we Wrześniu) jest naprawdę bardzo ciepło. Choć noce nie należały już do najcieplejszych. W Egipcie było zdecydowanie cieplej po zachodzie słońca. Wspinamy się na górę, gdzie zbudowano kościół upamiętniający wydarzenie biblijne. Czekamy w kolejce, by wejść po schodach do małej komnaty, gdzie miało miejsce spotkanie Jezusa z Szatanem. Potem możemy wyjść na balkon, by podziwiać widoki. Szkoda, że nie można było wejśc na szczyt góry. To by było coś. Ale nie można mieć wszystkiego. Po zejściu z góry, udałem się piechotą do miasta Jerycho. Po drodze, całkiem przypadkiem, nie wiedząc co tak naprawdę mam zwiedzać w Jerychu natrafiłem na wykopaliska. Tablica informowała o pozostałościach starożytnego miasta. Tyle tylko, że po tym starożytnym mieście prawie nic nie zostało. Zbyt wiele do oglądania nie ma. Zboczyłem trochę z drogi, by coś zobaczyć i nie wiem, czy ktoś specjalnie, czy całkiem przypadkiem, ale nagle za wzniesienia ruszyły na mnie 3 krwiożercze psy. Chyba to był mój rekord w biegu na 100m. Omal nie zabiłem się, zbiegając z góry. Obawiałem się o rzeczy, które w trakcie sprintu mogłyby wypaść z kieszeni. Na szczęście psiaki przestały mnie gonić po około 100 metrach….taka była chyba kara za złamanie regulaminu – nieprzestrzegania prośby o niezbaczanie z trasy:)
CIĄG DALSZY NASTĄPI…………………
Betlejem
Eilat
Ein Gedi
Góra Kuszenia
Góra Oliwna
Góra Tabor
Hajfa
Jerozolima: Nowe Miasto
Jerozolima: Stare Miasto
Jerycho
Jerycho: Sykomora Zacheusza
Jezioro Galilejskie
Kafernaum